O mnie
Jestem dyplomowanym psychologiem z doświadczeniem i entuzjazmem do wspierania ludzi. Oprócz wykształcenia psychologicznego (Uniwersytet Łódzki), posiadam dyplom magistra dietetyki zdobyty na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Ukończyłam Studium Leczenia Zaburzeń Odżywiania. W pracy psychodietetycznej korzystam z nurtu poznawczo-behawioralnego (CBT), zgodnie z którym poprawa samopoczucia oraz zmiana zachowania jest możliwa dzięki zmianie sposobu myślenia. Wykorzystuję też elementy terapii akceptacji i zaangażowania (ACT). Współpracuję z osobami dorosłymi oraz młodzieżą (14+).
Wiem, że człowiek jest złożoną całością, dlatego cechuje mnie holistyczne podejście – zwracam uwagę nie tylko na właściwe odżywianie, ale także na stan zdrowia, aktywność fizyczną, sen oraz relacje międzyludzkie. Pomagam znaleźć przyczyny niezdrowego odżywiania oraz rozpoznać mechanizmy stojące za spadkiem motywacji i utrudniające wprowadzenie trwałych zmian.
Spotkania ze mną odbywają się w atmosferze życzliwości, zrozumienia i akceptacji. Bardzo ważne jest dla mnie poczucie bezpieczeństwa moich pacjentów. Stosuję metodę małych kroków, ponieważ uważam, że takim sposobem łatwiej jest przejść całą drogę. W kontakcie z pacjentem kluczowe jest dla mnie poszanowanie autonomii każdej jednostki – daleko mi od stosowania przymusu, zakazów i nakazów, a także rozpisywania sztywnych jadłospisów. Zamiast tego pomagam Ci rozpoznawać i wykorzystywać Twoje mocne strony.
W wolnych chwilach relaksuję się w saunie (Tobie również to polecam, o tym dlaczego – dowiesz się na naszym spotkaniu). Lubię też ćwiczyć na siłowni oraz spędzać czas z moim czworonożnym przyjacielem – kotem o imieniu Igi.

Moja historia
Z zaburzeniami odżywiania borykałam się przez 10 lat. Jako dziecko zawsze ważyłam więcej, niż moje koleżanki, przez co słyszałam mnóstwo przytyków i komentarzy dotyczących mojej sylwetki. Pewnego dnia podjęłam decyzję o odchudzaniu. Nie miałam pojęcia, jak się do tego zabrać, ale dzięki dostępowi do Internetu odkryłam, że istnieją różne kalkulatory, tabele kalorii oraz blogi o odchudzaniu. Bardzo mocno wzięłam sobie do serca, że aby schudnąć kilogram, trzeba spalić 7000 kcal. Co, w takim razie, zrobiłam? Wykonałam prostą kalkulację i doszłam do oczywistego wniosku, że im mniej będę jadła, tym więcej i szybciej schudnę.
Dietę odchudzającą zaczęłam po prostu od jedzenia najmniej, jak potrafiłam. W praktyce mój dzienny jadłospis sprowadzał się do kawy, suchej bułki, jogurtu owocowego i dwóch litrów coli light. To nic, że wieczorami zwijałam się w łóżku z głodu i bólu brzucha. Myślałam, że w takim tempie, w ciągu kilku tygodni uda mi się zejść do wymarzonej wagi, więc wystarczy to wytrzymać. Po kilkudziesięciu dniach „cudownej” diety zemdlałam na zakończeniu roku szkolnego, co skłoniło mnie do ustalenia konkretnej kaloryczności, której będę przestrzegała. Wtedy 500 kcal wydawało mi się bardzo rozsądną ilością. I to działało – chudłam w niesamowitym tempie, co tylko zwiększało moje zadowolenie z siebie.
Z czasem pojawiły się napady objadania się. Wydawałam mnóstwo pieniędzy na słodycze, które zjadałam w ukryciu, w pośpiechu i na autopilocie. Napady interpretowałam jako swoją słabość, brak silnej woli….jako dowód na to, że jestem beznadziejna, że brakuje mi samokontroli. Przetestowałam na sobie wszystkie możliwe diety – od kopenhaskiej, przez Dukana, aż do kapuścianej. Na przemian chudłam i tyłam. Jednak momenty, w których byłam o krok od swojej wymarzonej masy ciała, dawały mi poczucie bycia zauważoną, docenioną, a także większą pewność siebie i poczucie sprawczości…. to, dla nastolatki, a później młodej kobiety, było naprawdę uzależniające.
Rozpoczynając przygodę z odchudzaniem byłam pewna, że osiągnięcie wymarzonej wagi zajmie mi jedynie kilka tygodni. Gdybym wiedziała, że będę się z tym zmagać przez kilka lat, prawdopodobnie nigdy bym się tego nie podjęła. Często wracam pamięcią do tego momentu i zastanawiam się, jak potoczyłoby się moje życie, gdybym miała obok siebie osobę, którą jestem teraz.